Urodził się nie w pierwszej połowie lipca, a w drugiej i nie w Małkinii, tylko w Siedlcach. Ale ze statkiem niewiele ma wspólnego (w przeciwieństwie do wielu kolegów - muzyków ze swojego otoczenia). Podobnie zresztą, jak z Siedlcami, w których się urodził i już. I o mało nie oddał swojego życia (łącznie ze swoją matką) w szpitalu położniczym, w którym nie było bieżącej wody. W Siedlcach historia się kończy. Skończone.
Dalej to już Poznań. Harmonijka była zawsze wielką pasją, ale w tle przewijały się inne zajęcia zarobkowe.
Pracował 5 lat w poznańskim oddziale Polskiego Radia - w radiu "Merkury". Chciał być dziennikarzem muzycznym, ale przyjęto go na etat "zwykłego" dziennikarza. Relacjonował przebieg głośnego niegdyś konwoju do Sarajewa, pierwszego konwoju organizowanego przez Janinę Ochojską, w którym pojechali czołowi polscy politycy. Miał na miejscu okazję uratować porzuconych przez uciegającego w panice kierowcę autobusu: Adama Michnika, Dawida Warszawskiego, Marka Edelmana, Jacka Kuronia. To były ważne chwile w jego życiu, gdy znalazł się w ogarniętej przez wojnę Jugosławii. Z Janką Ochojską zetknął się jeszcze jadąc z pomocą dla Polaków wysiedlonych do Kazachstanu za czasów dyktatury stalinowskiej. Jednak jego dziennikarską specjalnością stała się reforma administracji samorządowej. Po tygodniowym szkoleniu organizowanym dla 20 dziennikarzy z całej Polski przez ówczesnego pełnomocnika rządu do spraw reformy administracji publicznej, Michała Kuleszę, został oddelegowany do śledzenia przejawów samorządności. Relacjonował dla Polskiego Radia najważniejsze wydarzenia związane z tą tematyką, między innymi Ogólnopolskie Konferencjie Prezedentów Wójtów i Burmistrzów, Zjazdy Samorządu Terytolalnego czy Sejmiki Samorządowe. Zajmował się też przygotowaniem magazynów motoryzacyjnych. Bardzo cenił sobie współpracę z Wojtkiem Juszczakiem i Marcelim Kwaśniewskim przy produkcji audycji satyrycznych "Radio dla ubogich". Właśnie dla "Radia dla ubogich" wykonał swój pierwszy projekt graficzny - logo audycji "Radio Dla Ubogich" z nadgryzioną kromką chleba. Od tego czasu rozpoczął się pociąg do reklamy.
Trafił do agencji reklamowej najpierw jako copywriter. Potem zaczął zajmować się projektowaniem. Potem była międzynarodowa agencja reklamowa DMB&B; w Warszawie. Tam też poznał autora komiksu Funky Kowal, Bogusława Polcha. Gąsiu kupował kiedyś pierwsze odcinki Fantastyki właśnie ze względu na Funkiego Kowala, którego był wielkim fanem. A na strychu wisiał namalowany zieloną farbą wielki portret Bohatera z komiksów! Zatęsknił za Poznaniem i nadarzyła się okazja do powrotu! Zaproponowano mu udziały w agencji reklamowej INNA. To były złote czasy, na biurku stanęły pierwsze w Poznaniu komputery Mac G3! Teraz to już zabytek. Potem został dyrektorem artystycznym agencji reklamowej Verbum. W międzyczasie trwała cały czas współpraca z wydawnictwem DDK. Spod ręki Krzysztofa Gąszewskiego wyjechało do dnia dzisiejszego kilka projektów albumów fotograficznych oraz 5000 projektów widokówek. Z dużym prewdopodobieństwem można powiedzieć, że po odwróceniu widokówki w dowolnym miejscu w Polsce będzie widniało jego nazwisko.
Harmonijka była jednak jego największą miłością. W podstawówce były 2 zespoły muzyczne, jeden prowadzony przez nauczyciela fizyki, drugi wychowania muzycznego. Adam Syroczyński, ten od fizyki nie przyjął młodego Gąsia do zespołu, choć poszukiwano wtedy perkusisty. Niestety warunkiem była znajomość nut. Ale był to ogromny bodziec do muzykowania. Harmonijka po dziadku okazała się wyć właśnie tym! Adamowi Syroczyńskiemu Gąsiu zawdzięcza wiele. Tenże człowiek prowadził kółko foto-filmowe. Tam też złapał bakcyla do fotografii. A od fotografii do widokówej już blisko. Zawdzięcza mu też kolegów, z którymi grywa! Jego synowie Maciej i Borys są gitarzystami! Z Maciejem (obecnie znanym z Dreamlandu grywał w formacji MBB, a z Borysem w Blues Minus, razem z Budyniem, innym poznańskim harmonijkarzem). Pierwsze publiczne występy to jednak wspólne muzykowanie z kolegami z klasy ze szkoły średniej. W szkole do bluesowego grania zachęcił go niejaki Przemek Goc występujący dziś pod pseudonimem Titillo, grający od lat muzykę elektroniczną w indiańskim przebraniu. Jednak najbardziej utalentowanym muzycznie kolegą ze szkoły okazał się być Robert Friedrich "Litza". Pierwszy zespół zakładał wspólnie z Tomaszem Żarniewiczem i Tomaszem Thielem. To jeszcze czasy szkoły średniej, rok 1986. Był to band bluesowy o nieprzyjemnie pachnącej nazwie De Dorsz. Na imprezie "Dobry wieczór Mr. Blues" poznał Jarka Hałasa z Kapeli Łąkowej, z którą Gąsiu grał kilka lat póżniej. Jarek pokazał mu, jak grać z pasją i szczerością. W 1992 Gąsiu współtworzył zespół Power Station, przez który przewinęli się m.inn. Justyna Szafran, Marcin Krakowski, czy Łukasz Chojnacki. W tym samym roku zaczęła się współpraca ze Sweet Noise. Trudno uwierzyć, ale w 1992 roku ten zespół oprócz własnych kompozycji grał takie utwory jak Honky Tonk Woman czy Knockin' on Heaven's Doors. Gdy Sweet Noise postanowili wyrzucić z repertuaru utwory delikatne i zaczęli grać ostro, nie było już miejsca na harmonijkę. Był to drugi rok działalności tego zespołu. Po współpracy z Łąkową przyszedł czas na Ceti. Grzegorz Kupczyk zaprosił Gąsia w 1994 r. do nagrania solówki w utworze Rasizm, a potem na koncert promujący nagraną płytę. Od roku 1995 datuje się wieloletnia współpraca z Andrzejem Ciborskim. Zaczęli od wyjazdu na festiwal piosenki autorskiej do Siedlec a po 5 latach wspólnego grania utworzyli Bandę Dzika i zaczęli nagrywać materiał na płytę. Niestety współpraca nagle urwała się z powodu wyprowadzki Ciborskiego z Poznania. W tym samym czasie nawiązuje współpracę z Jerzym Dębiną, z którym występuje wielokrotnie w spektaklu "Klucz jest w blasku słońca". Kulminacją tej współpracy jest występ z Dębiną i zespołem Sequence Band na festiwalu teatralnym "Malta" w 1999 roku. Razem z Dębiną i Ciborskim koncertuje dla polonii w Europie Zachodniej.
Występował w ostatnich latach z Wielką Łodzią. Max Bonard Band, Spontan Trio, Leszkiem Malickim, Przemysławem Śledziem, Liquid Lunch, Blues Minus, Harvest Time, a3format, Street Band, Wojtkiem Więckowskim, Wlny Band, Joanną Pilarską, konińską formacją Blueska, Urszulą Chojan, Ewą Nawrot, Pauliną Leśną, Gabrielem Fleszarem. Nagrywał harmonijki dla Kostka Andreeva, Krzysztofa Krawczyka, Bartka Wrony, NFB, Zendo Tavern.
W 2003 roku przygotowuje poznaniaków do bicia rekordu Guinnessa. Na zlecenie organizatora Zaczarowanego Świata Harmonijki pisze harmonijkową aranżację utworu When The Saints Go Marchin' In. Utwór ostatecznie wykonuje 851 harmonijkarzy z towarzyszeniem zespołu Ireneusza Dudka. Po rekordzie Guinnessa udaje mu się zebrać kilkudziesięciu hramonijkarzy, z którymi tworzy Poznańską Orkiestrę Harmonijkową. W 2005 roku na deskach Teatru im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie występuje w przedstawieniach autorstwa Macieja Rembarza grając do muzyki napisanej przez Jarosława Kostkę. W 2007 roku współtworzy zespół Reed Vibration, w którym pierwotnie występują Maciej Flaczyński (gitara), Piotr Kupczyk (perkusja), Natalia Brzozowska (bas). Reed Vibration była to formacja typowo instrumentalna, grająca jazzowe i bluesowe standardy. Był to jeden z nielicznych w Europie zespołów grających jazz z harmonijką w roli głównej. Na kontrabasie grał z zespołem Kaswery Wójciński. W 2008 i 2009 roku z Reed Vibration występują na festiwalu Blues Express.
Na World Harmonica Festival 2009 w kategorii "jazz-diatonic" zajmuje II miejsce. Na tym samym festiwalu, występując wspólnie z Wojtkiem Więckowskim, zajmują VI miejsce w kategorii bluesowej.
Od 2009 roku Gąsiu występował na licznych imprezach Country z zespołem Urszuli Chojan. Latem 2010 roku Gąsiu wyrusza na trasę koncertową z brytyjskim zespołem Keva Foxa. Później z Kevem nie raz spotykają się na scenie. W 2012 roku Gąsiu występuje na festiwalu PRZYSTANEK WOODSTOCK z zespołem RUST. Również 2012 rok to wiele gościnnych występów z zespołem Blueska. W 2013 roku Gąsiu zostaje członkiem Blueski.
Obecnie organizuje jam-sessions w krotoszyńskiej Bili i serdecznie zaprasza do wspólnego muzykowania.